Zespół Sistars istnieje od 2001 roku i stał się największym objawieniem rodzimej sceny muzycznej ostatnich miesięcy. Tworzą go dwie siostry: Natalia (N'talia) i Paulina (Lil'Sista) Przybysz oraz czterech muzyków: Bartek Królik, Marek Piotrowski, Marcin 'U1' Ułanowski i Przemek Maciołek. Od początku grają muzykę spod znaku r'n'b, z elementami neo-soulu, jazzu i hip hopu - muzykę, jakiej w wykonaniu polskich artystów jeszcze nie było. Grupa zadebiutowała albumem "Siła sióstr", wydanym we wrześniu 2003 roku, potem zakwalifikowała się do krajowego finału konkursu Eurowizja z utworem "Freedom", który zajął 7. miejsce, a oddano na niego 20 tys. głosów. W lutym 2004 r. Sistars otrzymali dwa Fryderyki (w kategoriach: "debiut fonograficzny" i "album hip hop").
A już 15 maja, Sistars wezmą udział w muzycznym pojedynku z zespołem Mikrowafle. Stawką będzie udział w letnim festiwalu "Top Trendy" w Sopocie.
Obie macie wykształcenie muzyczne, opowiedzcie trochę o waszych pierwszych kontaktach z muzyką?
Paulina: Najpierw poszłyśmy do szkół muzycznych i grałyśmy na wiolonczelach. Śpiewałyśmy od zawsze. Miałyśmy ze cztery czy może trzy lata i już w tym okresie miałyśmy pierwsze nagrania. I tak to właśnie wyglądało. Śpiewałyśmy coraz więcej i w coraz większej ilości miejsc, aż w końcu spotkałyśmy chłopaków i zaczęłyśmy grać z nimi, co zaowocowało nagraniem płyty.
Właśnie, jak się poznaliście i jak doszło do powstania Sistars?
Natalia: Chłopcy poznali się jeszcze w Olsztynie, w swojej szkole muzycznej, bo Bartek grał na wiolonczeli, tak samo jak my, Maruś na pianie, a U1 na perkusji, no i oni mieli swój zespół FunKlub. W końcu przyjechali do Warszawy, zaprosili nas na swój koncert w Warszawie, zarazem ostatni w historii FunKlub. Przyszłyśmy tam, potem zaprosili nas na próbę, no i zagraliśmy razem, nagraliśmy w kuchni pierwszy kawałek z Marusiem. I w końcu okazało się, że będziemy razem nagrywać płytę.
Jak wygląda komponowanie waszych utworów? Czy najpierw piszecie teksty, czy też piszecie teksty do gotowych bitów? Czy też może wszystko powstaje razem, na przykład w studio?
Paulina: Różnie, bo czasami jest tak, że powstaje bit, który zrobią Marek i Bartek, a my siadamy, myślimy: do tego bitu trzeba zrobić tak i tak. Czasami z kolei jest tak, że my mamy tekst, przychodzimy i mówimy, że tego tekstu trzeba zrobić bit.Jest więc bardzo różnie.
A propos tekstów - jak idzie wam ich pisanie?
Paulina: Nasze teksty są proste w przekazie. Nie staramy się pisać tekstów poetyckich, "kwiatem jesteś niczym ta róża, spływasz na mnie płatkiem", tylko tak bardziej życiowo, prościej.
Bartek: Piszemy przede wszystkim bezpośrednie teksty.
Natalia: Ciężko jest mi tłumaczyć o czym jest piosenka. Na przykład piosenki pisane przeze mnie po angielsku. Uważam, że to, o czym jest utwór, zawarte jest w samym tekście, więc trudno mi jest robić jeszcze jakąś interpretację czy uproszczenie, czy rozwinięcie. To jest bezpośredni przekaz.
A jak czujecie się w śpiewaniu coverów? A może zdecydowanie wolicie własne produkcje?
Natalia: Bardzo lubimy grać swoją muzykę, choćby ze względu na to, że chcemy ją rozprzestrzeniać, natomiast tak jak każdy DJ lubi puścić coś, co wszyscy już od dawna znają. Na koncercie lubimy zagrać jakiś kawałek Tweet albo Jill Scott, gdzie można rozbujać publikę, bo wszystkim ten kawałek jest dobrze znany.
Na płycie "Siła sióstr" znajduje się sporo kawałków anglojęzycznych. Wolicie śpiewać po angielsku czy w ojczystym języku?
Natalia: To, że śpiewamy po polsku, to nie jest jakieś poświęcenie z naszej strony. Natomiast angielski jest, jak wiadomo, bardzo melodyjny, choć polski również. Weźmy nawet te nasze polskie "sz", "cz" - niektóre piosenki są totalnie ich pozbawione, a inne, tak jak "Nie zatrzymasz pulsu swojej krwi", są przepełnione tym, co gdzieś dodaje takiej fajnej rytmiki. Nie mamy ograniczenia językowego, niektóre pomysły przychodzą do nas po polsku, a niektóre po angielsku.
Jak dzielicie partie wokalne? Czy każda z was śpiewa własne teksty?
Natalia: Właściwie powiedziałaś jak jest. Każda śpiewa własną zwrotkę, każda ją pisze i jakoś ogarnia. Oczywiście z chłopakami ustalamy frazy i tak dalej. Po prostu chcemy, żeby było dobrze. Co komu lepiej leży, ten to robi.
Dlaczego postanowiliście wydać debiutancką płytę w wytwórni stricte hiphopowej, w Wielkim Joł?
Bartek: Bo zaproponowała najlepsze warunki.
Natalia: Tak. Przede wszystkim niezależność w twórczości - to było bardzo fajne. No i od razu sam Tede pozyskał dla nas dużo swojej publiczności. Pozwolił nam zagrać ze sobą na koncertach i zaprosił nas do klipu "Zeszyt rymów", ten kawałek zrobiliśmy razem.
to było umieszczenie nas w naszych wspólnych korzeniach. Bo Tede jest raperem, a hip hop i r'n'b są bardzo pokrewne.
Jak układa wam się współpraca z TDF, wspólne koncerty, praca w studio?
Natalia: Obecnie nie zaczęliśmy jeszcze pracy w studio nad kolejną płytą. Natomiast na ostatnim koncercie w Toruniu na festiwalu hiphopowym było bardzo gorąco. Tede nie wiedział, że z nim zaśpiewamy i zrobiłyśmy mu niespodziankę: Zaczęłyśmy śpiewać z nim "Zeszyt rymów". Poza tym nie grałyśmy ostatnio razem z nim, ale mam nadzieję, że zaprosi nas do jakiejś współpracy.
Na płycie pojawił się koleżka o ksywce Apex ze swoim freestylem. Możecie powiedzieć coś więcej na jego temat? Czy jest to Reggie, kojarzony z warszawskim klubem "Punkt"?
Bartek: No, tak. Reggie'ego tak naprawdę spotkaliśmy kiedyś, kiedy grał z Easy Band Allstars, taką formacją funkową. Zakolegowaliśmy się z nim, wzięliśmy go na płytę, w zasadzie nagrał trzy piosenki i tak naprawdę nie było to nic nadzwyczajnego. On chciał przelać wszystko na taśmę i my chcieliśmy zrobić sobie i jemu fajnie, i zgarnęliśmy go do siebie do piwnicy. Gdzieś tam przebywał u jakichś różnych ludzi, pomieszkiwał tu i tam. On jest w ogóle z Baltimore i utrzymuje, że chodził do podstawówki z Tupakiem, a swego czasu był gwiazdą hip hopu w Niemczech. Zdaje się, że nazywał się Mc Ace i to było za czasów Haddaway'a, Dr. Albana i takich tam. I po prostu musiał zjechać do Polski z Niemiec i tu, niestety, po Warszawce bujał się jakiś czas.
Rozumiem, że wybrałyście r'n'b ze względu na swoją "gospelową" przeszłość, kombinujecie też z rapem. Czy macie w planach nagrywanie do dancehallowych, triphopowych albo drum'n'bassowych podkładów? Skierujecie się kiedykolwiek w stronę reggae, czy też będziecie się skupiać głównie na ciepłych brzmieniach r'n'b?
Natalia: Nie ograniczamy się co do naszych planów, bo niby dlaczego miałybyśmy to robić. Teraz się zastanawiamy nad drugą płytą, która na pewno będzie ostrzejsza niż ostatnia i na pewno szybciej powstanie.
Paulina: Lubimy bardzo dużo gatunków muzycznych i na przykład bardzo byśmy chcieli zrobić coś d'n'b, coś bardziej hardcore'owego...
Bartek: Może jakiś 2stepik...
Paulina: Jakiś housik się pojawi...
Bartek: No i pojawią się brzmienia rockowe, ale oczywiście w konwencji hiphopowej, r'n'b, tzn.
będzie na pewno jakiś fajny bit, ale także na przykład hardcore'owa gitara, zobaczymy. Jeszcze nic nie wiadomo. Musimy wejść do piwnicy i coś tam pokombinować. W każdym razie płyta będzie znowu dosyć zróżnicowana, ale już bardziej ukierunkowana w sensie przekazu i treści.
Paulina: Na pewno bez rymów się też nie obejdzie, coś się tam zdarzy.
Braliście udział konkursie Eurowizji. Czujecie się zawiedzeni wynikiem? Jak wrażenia?
Paulina: Tak naprawdę to czujemy się po tym wszystkim bardzo dobrze. Bardzo miło przyjęła nas publika, byliśmy w głębokim szoku! Byli ludzie, którzy non stop krzyczeli: Sistars i to było piękne. Dwadzieścia dwa tysiące głosów to nie w kij dmuchał! (śmiech)
Bartek: Dokładnie. Poza tym Eurowizja stała się tak naprawdę przeglądem polskiej piosenki i nie chodzi tu już o wyjazd do Istambułu. Jest to tylko jedna z dwóch albo trzech takich dużych imprez w Polsce, na których różne gatunki muzyczne się ścierają, a my akurat mogliśmy się zakwalifikować do tej piętnastki dlatego, że śpiewamy, a nie tylko rymujemy i to nam bardzo pomogło. Teraz mamy o wiele więcej fanów i dzięki temu hałasowi możemy jeździć i grać koncerty, co jest podstawą naszej egzystencji jako zespołu.
A jak myślicie, dlaczego takie zespoły jak Blue Cafe czy Łzy dostały więcej głosów od was?
Bartek: Bo my żyjemy w polskiej krainie po prostu! I mimo tego, że r'n'b jest bardzo popularne, leci na Vivie, na MTV, w każdym programie, jednak tzw. Polska zaściankowa posiada program pierwszy, drugi, trzeci i Polsat, i słucha tam tego, co tam się dzieje.
Paulina: Poza tym my dopiero co zaistnieliśmy, ta cała Eurowizja pozwoliła nam się pokazać w Programie 1 TVP, a takie Łzy czy Blue Cafe są tam non stop.
Bartek: Już nie chodzi o program pierwszy, tylko o szersze grono odbiorców, bo jaki to program, nie ma większego znaczenia, tylko ważne jest, żeby docierać do ludzi.
Czy macie pojęcie, w ilu egzemplarzach sprzedała się do tej pory wasza płyta?
Bartek: Cztery tysiące. To malutko. Ale na pewno zostało to wstrzymane przez problemy z wypuszczeniem dalszych egzemplarzy. Musimy jeszcze zadbać o to, żeby doszły te płyty do sklepów, bo ludzie czekają na nie.
Od dość dawna gracie koncerty, czy pojęcie tremy jest wam znane?
Bartek: Nie, pojawia się raczej chęć wyjścia do ludzi, nakręcania się. Po prostu nie przestawaj, dawaj to, co masz. Nie ma tremy.
Jest nieodparta chęć wyjścia do ludzi.
Czy można powiedzieć, że w Polsce zaistniała scena r'n'b? Czy uważacie się za prekursorów tego gatunku?
Bartek: To jest tak, że dzięki temu, że zrobił się wielki hałas na temat hip hopu, to oczywiście wszelkie pokrewne gatunki zaczęły być wyodrębniane, ale tak naprawdę to r'n'b w innych formach istniało już wcześniej. Na przykład Ania Szarmach śpiewa od dawna r'n'b, tylko że w nieco starszym stylu. Nie jest to więc nic nowego, ale trafiło akurat na nas. Miejmy nadzieję, że w końcu wylegną ci ludzie z podziemi, z piwnic i zaczną funkcjonować normalnie, śpiewać, bo do tej pory się utarło, że kto śpiewa różne melizmaty i przyśpiewy, to jest nie halo! Teraz może się to zmieni, zobaczymy.
Pytanie do sióstr: poza tym, że pracujecie razem, także non stop żyjecie ze sobą. Nie macie czasem siebie dosyć? Nie boicie się, że jakieś interesy będą w stanie was skłócić?
Natalia: Nie wiem, po co bać się czegoś na przyszłość? No, jest dobrze i nie sądzę, żeby się pogarszało.
Bartek: Jak warunki są sprzyjające, to dziewczyny nie będą się tam od razu gryzły. Będą się podporządkowywały temu, bo to samo nimi kieruje na pewno. Jak jest fajnie to jest fajnie.
Paulina: No, kłócimy się czasem, ale nie żeby sobie zaraz jechać po matkach - mamy tylko jedną. (śmiech)
W ciągu ostatnich kilku miesięcy udzielacie strasznie dużo wywiadów. Jak czujecie w tym jako młode dziewczyny? Czy uważacie, że jesteście sławne?
Paulina: Ja się trochę załamuję, bo za bardzo się męczę w ciągu dnia i potem nie chce mi się już niczego robić, uczyć się. I wtedy stwierdzam, że olewam szkołę i to jest straszne. Ale co z tego, brnę w to dalej (śmiech). Muszę zdać maturę i wziąć się w garść.
Co z kolejną płytą Sistars? Macie już jakieś pomysły, zaczęliście pracę nad nowym materiałem?
Paulina: Na razie mamy bardzo dużo terminów koncertów i zamierzamy je wszystkie zagrać. A jak znajdziemy troszeczkę czasu, to wejdziemy do studia, do naszej piwniczki i zaczniemy kleić drugą płytę. Ale nie możemy jeszcze podać żadnych terminów.
Bartek: Plany są dosyć odważne, bo chcemy zaprosić kogoś z zagranicy, nie powiem jeszcze kogo, ale ze świata generalnie.
Planujecie zaprosić do nagrań jakiś wokalistów polskich?
Natalia: Myślę, że ja bym się nie obraziła, gdyby Ania Szarmach pojawiła się jeszcze raz.
Szymon Makohin i Irena Kijewska są OK. Śpiewali z nami na Eurowizji w chórkach. Zobaczymy jeszcze, jakie kawałki będą, to od tego jest zależne.
Macie wyobrażenie waszego słuchacza? Jakie osoby przychodzą na koncerty?
Paulina: Są normalni, tacy, że gdzieś tam patrzysz na nich i myślisz, że to samo myślą co ty i fajnie, że cię rozumieją.
Natalia: Ja sobie nie wyobrażam typowego słuchacza, bo typowi nie istnieją. Natomiast jest bardzo dużo najróżniejszych ludzi, którzy słuchają Sistars i to jest miłe. Od babci po dziewczynki czternastoletnie i młodsze...
Paulina: Co nam dają pieski...
Jeżeli mogłybyście zaprosić do wspólnego nagrania utworu jakiegokolwiek artystę, począwszy od Billy Holiday przez Boba Marley'a, kto by to był?
Paulina: Ja bym nagrała coś z Sade.
Natalia: Lauryn Hill, ale ona by nie przyszła, bo my jesteśmy biali. (śmiech)
Bartek: Ale India Arie by przyszła, bo też nie je mięsa.
Paulina: Ja bym chciała z Michaelem Jacksonem...
Bartek: Ja bym chciał, żeby Glen Lewis wpadł do nas...
Paulina: D'Angelo, ale bez koszulki. (śmiech)
Amerykańskie r'n'b kojarzone jest z typowymi kawałkami "pościelowymi". Teksty oscylują wokół seksu i związków. Wasze teksty są inne, z czego wynika ta różnica?
Bartek: Jeżeli patrzeć pod kątem tekstów, to my nie jesteśmy r'n'b, tylko bardziej neo-soul. To jest zasadnicza różnica, bo neo-soul jest mniej pościelowy, zahacza nawet o sferę poetycką.
Natalia: Nie rozumiem twojego stwierdzenia, Bartek, bo niektórzy ludzie nawet nie tłumaczą sobie naszych angielskich tekstów i trudno mi jest w tej chwili powiedzieć, że jakakolwiek muzyka rządzi się jakimiś tekstami tematycznie. Moim zdaniem to nie na tym polega.
Bartek: Ale generalizując, powstają jakieś pojęcia, które określają coś: r'n'b, soul, neo-soul...
Paulina: Po prostu stwierdzamy fakt, że większość tekstów jest o tym.
Natalia: Nie chcę, żeby mi ktoś mówił, że śpiewam r'n'b, bo moje teksty są r'n'b. Jest chyba jeszcze jakaś melodia, rytmika. To dla mnie jest muzyka. Ja nie umiem połączyć tych kwestii. R'n'b to dla mnie określenie czysto muzyczne, a nie literackie.
Paulina: Walimy wszystko, piszemy o czym chcemy.
Zespół Sistars kojarzony jest głównie z siostrami, a co z resztą składu? Bartek, nie czujesz się pomijany i niedoceniany?
Bartek: Ja póki co wykonuję tutaj swoją rolę. Na tyle, na ile jestem w stanie w danym momencie czy zaśpiewać coś, czy wykonać, to po prostu to robię. I z czasem będę robił postępy, będzie to pewnie trochę lepsze. Nie czuję się wcale pominięty, dlatego że jesteśmy razem i w tym, co robimy, także jesteśmy razem. Poza tym to my, panowie, jesteśmy tymi Stars, a one są Si. (śmiech)
Bartek, jaka jest twoja rola w Wielkim Joł? Czy robisz jakieś inne projekty poza Sistars?
Bartek: Z Marusiem tworzymy team producencki o nazwie SiSquad i produkowaliśmy Tedzikowi i Kukulskiej, robiliśmy teraz bity dla WSZ i CNE, Włodi pytał o jakieś małe co nieco z Wacem, Pelson też chciał jakąś współpracę nawiązać. Na pewno nie będziemy się ograniczali i znajdziemy trochę czasu, żeby z ludźmi jakieś rzeczy porobić. Ale oczywiście priorytetem jest Sistars, no bo to jest to, co my robimy, największa zajawka!
A nie myślałyście o nagraniu stricte anglojęzycznej płyty i ruszeniu w trasę poza Polskę?
Natalia: Trzeba najpierw się ugruntować w kraju, bo któż nas będzie wspierał, jeżeli nikt nas nie będzie znał tutaj w Polsce. Chcemy najpierw wylansować się w Polsce.
Bartek: Ale na przykład nasza płyta już trafiła za granicę i to jest ciekawostka przyrodnicza, bo nawet Bon Jovi ma naszą płytę. Sam widziałem to na zdjęciu: Bon Jovi trzyma naszą płytę. Jeszcze jedna kolejna światowa postać: Marcus Miller, taki basista, który nagrywał ze światowej sławy wykonawcami soulowymi, m. in. z Chaką Khan. On także ma naszą płytę. Czekamy na jego recenzje, będzie w sierpniu w Polsce, więc może się spotkamy. Jest taka możliwość dzięki firmie, która produkuje głośniki do basu, na których ja gram i Marcus też ich używa. I w ten sposób wygadałem to, czego nie chciałem powiedzieć. (śmiech)
Jak odbieracie swój udział w festiwalu "Top Trendy 2004"?
Natalia: Po prostu zagramy. Odbiorcy i tak biorą pod uwagę przede wszystkim muzykę, a nie to, czy dostaliśmy się do programu Top Trendy. Jeżeli tak, to jesteśmy top i trendy, a jeżeli nie, to jesteśmy tylko trendy albo tylko top albo w ogóle nie jesteśmy. (śmiech)Chodzi nam tylko o to, żeby grać i to robimy. Nie ma złego miejsca dla naszej muzyki.
Jakie plany na przyszłość?
Paulina: Koncertowanie po Polsce i płyta.
A plany wakacyjne?
Paulina: Planujemy wakacje w listopadzie. Pojedziemy gdzieś, gdzie jest ciepło, bo przecież nie nad polskie morze o tej porze roku.
zaczerpnięte z interia.pl